Forum cybernetyczne Strona Główna Forum cybernetyczne
http://autonom.edu.pl

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Bez pozdrowień, proszę!
Autor Wiadomość
W.D.

Dynamizm charakteru: statyzm (odcień egzodynamiczny)
Wysłany: Pią Mar 29, 2024 1:01 pm   Bez pozdrowień, proszę!

Znamy się (np. z dawnych czasów), ale nie odpowiedziałem/nie odpowiadam na Twoje pozdrowienia? Zastanawiasz się, dlaczego? Przeczytaj to, co piszę poniżej, a następnie, gdy znów zejdą się gdzieś nasze drogi, ignoruj mnie (dzięki!), lub - ponawiaj swoje pozdrowienia (mimo że Ci nie odpowiadam), a wtedy uznam, że należysz do grona moich prześladowców…

Parę lat temu pracowałem na jednym z rzeszowskich osiedli. Od pierwszego do ostatniego dnia pracy pozdrawiałem każdego mieszkańca osiedla, na którego akurat się natknąłem, mówiąc zwykle „Dzień dobry” (a czasem także osoby nie mieszkające na tym osiedlu, a jedynie będące na nim krótko, np. kurierów), a mieszkańcy odwzajemniali mi się tym samym. Niejednokrotnie było to też wstęp do krótkiej, zwykle miłej rozmowy. Niemniej jednak pośród mieszkańców był taki, który na moje pozdrowienia odpowiedział tylko raz, może dwa (i chyba nie więcej), na początku mojej pracy na osiedlu. Co ciekawe, przypominał mi w pewnym stopniu mnie samego, bo nosił ciemne okulary i wychodził z budynku z rowerem; ja też często noszę tego typu okulary, a ponadto jeżdżę rowerami. W każdym razie, gdy nie odpowiedział na moje „Dzień dobry”, to więcej go już nie pozdrawiałem, nie mając przy tym bynajmniej żalu do niego, że mi nie odpowiedział, no i że sam z siebie też mnie nie pozdrawia. Ilekroć go później widziałem, to po prostu nie odzywałem się do niego, a on do mnie. I wszystko było w porządku. Obie strony były zadowolone. Gdybym jednak napraszał się mu i przy każdej okazji natarczywie mówił mu „Dzień dobry”, mimo że on mi nie odpowiada, to czy nie miałby prawa sądzić, że go nękam, czy też – używając popularnego obecnie słowa – stalkuję? Tak więc – czy ja nie mam prawa myśleć o niektórych ludziach, którzy mieszkają w moim sąsiedztwie, a z którymi w gruncie rzeczy przez całe swoje życie tak naprawdę ani razu nie rozmawiałem (nie licząc nielicznych krótkich zdawkowych wymian zdań), a nasze kontakty ograniczały się do pozdrowień, i których to uważam za sąsiadów z przypadku, bo na pewno nie z wyboru, że mnie próbowali (i pewnie wciąż niektórzy będą; dopóki nie usłyszą: "Wara ode mnie!" albo "Won!"?) stawiać w przykrych sytuacjach, kiedy narzucali mi się przy każdej okazji ze swoimi pozdrowieniami? Kiedyś trzymałem z ich dziećmi, ale (w większości przypadków) z nimi nie miałem wiele do czynienia, i nie chcę mieć. Rozumie się też zapewne samo przez się, że te pozdrowienia to tylko zasłona dymna; w rzeczywistości chodzi o perfidne prześladowanie... Kij jednak zawsze ma dwa końce; jednym z nich jest choćby ten (i nie tylko ten) wątek na forum.
Na stwierdzeniu faktu nie może się skończyć. Wprawdzie nie mam zamiaru podawać żadnych nazwisk, a jedynie inicjał nazwiska, ale opisywać sytuacje, z których każdy lokals bez trudu wywnioskuje, o kogo chodzi. Od razu dodam, że na próbach, że się tak wyrażę, wymuszania szacunku (co tylko budzi moją głęboką wzgardę) się nie kończy, ale akurat w tym wątku chcę się głównie skupić na temacie (niechcianych) pozdrowień. O innych przejawach nękania będę pisał w wątku „Wrogowie nie śpią”.
Wspomnieć wypada, że kiedyś mówiłem, jak każdy „normalny” człowiek, „Dzień dobry”/”Cześć” wszystkim z sąsiedztwa, i w ogóle wszystkim znajomym, ale w pewnym momencie moja postawa zaczęła się zmieniać. Ta zmiana dotyczy jednak głównie najbliższego otoczenia, bo co do pozdrawiania ludzi spoza tej grupy, to nie mam żadnych oporów, aby pozdrawiać czy odpowiadać na pozdrowienia, ciesząc się przy tym na ich widok.
Swoją drogą, to może należałoby się zastanowić, czy to automatyczne „kłanianie się” nie przyczynia się do „urabiania człowieka, żeby działał jak dzwonek elektryczny” – gdy się naciśnie, dzwonek ma dzwonić”!
A teraz do sedna. Opis sytuacji mających miejsce jest, moim zdaniem, niezbędny dla zrozumienia zawartej w tych pseudopozdrowieniach perfidii. Podane inicjały to litery nazwisk. Zacznę od D. Kilka lat temu, kiedy wraz z jego synem i innymi kolegami, z którymi chodziliśmy na boisko, mieliśmy zwyczaj w drodze powrotnej do domu, siadywać na ławce w murowanym przystanku (już nie istnieje), który znajduje się naprzeciwko posesji D., prowadząc tam ożywione rozmowy. Ot przystanek jakich było niegdyś pełno (co jeden to inny, ale i niepowtarzalny; mający klimat; tym bardziej że siedząc w nim, było się widocznym przez frontowy otwór szerokości mniej więcej dwóch zwykłych drzwi). Ściany były brudne i popisane, choć, jeśli się nie mylę, od czasu do czasu odświeżane. Tak czy siak – któregoś dnia wpadliśmy na pomysł, aby wyczyścić ściany wewnątrz, a następnie je pomalować. Wyczyściliśmy i pewnie pomalowalibyśmy sami, gdyby nie… D. (ojciec jednego z kolegów, którzy brali udział w przedsięwzięciu) Pamiętam, że przyszedł (nieproszony) i zaczął dyrygować! Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że był wówczas policjantem (w czynnej służbie), tym bardziej że niżej opiszę inną sytuację z jego (biernym) udziałem (stał za oknem w domu lub za winklem domu). Wtedy nic nie powiedziałem. Ochota na prace społecznie, tzn. na dokończenie tego, co zaczęliśmy (z własnej inicjatywy!) mi przeszła. Nie wiem, kto ostatecznie pomalował ściany; może on, a może jego syn lub obaj. Niewykluczone też, że dopomniał się potem w gminie o jakieś środki finansowe.

Cdn.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group