Forum cybernetyczne Strona Główna Forum cybernetyczne
http://autonom.edu.pl

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Religia w szkole
Autor Wiadomość
W.D.

Dynamizm charakteru: statyzm (odcień egzodynamiczny)
Wysłany: Pon Sie 03, 2015 2:22 pm   Religia w szkole

Religia w szkole na dłużą metę jest nie do utrzymania. To chyba nie ulega wątpliwości. Należałoby tutaj zapytać, jaki w ogóle był pożytek (dla całego społeczeństwa, a nie tylko dla księży otrzymujących wynagrodzenie) z wprowadzenia jej z powrotem do szkół? Czy koszty nie przewyższyły ewentualnych zysków? No bo co zyskali uczniowie? Czy zostali wyposażeni w użyteczne informacje, które pozwolą im skutecznie rozwiązywać problemy? "Niepokalane poczęcie", "zmartwychwstanie", "wniebowstąpienie" itd. Do czego to wszystko może się komuś przydać? I kto w to tak naprawdę jeszcze wierzy?
Duchowni często wypowiadają się w różnych ogólnych kwestiach, więc być może w ramach lekcji religii mogliby uczyć podstaw cybernetyki, choćby nawet miało się to sprowadzać tylko do odczytywania wybranych fragmentów publikacji cybernetycznych i dyskutowania ich z uczniami.
Do oceny z religii uczniowie zwykle nie przywiązują większej wagi, a i uzyskanie wysokiej noty pewnie (wciąż) nie nastręcza kłopotów. Na lekcjach panuje luźna atmosfera i rozmowy/dyskusje z prowadzącymi są czymś powszechnym. Tak przynajmniej z reguły było wtedy, kiedy ja na lekcje religii uczęszczałem. Łatwo przeto byłoby wprowadzić elementy cybernetyki - z pożytkiem dla uczonych i samych uczących, którzy (ci mający zamiłowanie do uczenia) w przyszłości mogliby stać się nauczycielami cybernetyki, kiedy już oficjalnie zostałaby wprowadzona do programu nauczania).
 
 
krzysztof

Wysłany: Czw Sie 13, 2015 3:21 pm   

W mojej skromnej ocenie Twój pomysł jest nierealny z tej przyczyny, że księża są nauczycielami myślenia magicznego, a nie myślenia racjonalnego. Nauka jest nie do pogodzenia z religią w tym sensie, że nauka nie uznaje cudów. Ucząc cybernetyki księża podcinaliby gałąź, na której siedzą, a takich rzeczy ludzie nie robią. Zresztą, obserwując polską opinię publiczną i scenę polityczną można dojść do wniosku, że poczekamy jeszcze "trochę" na wycofanie religii ze szkół.
 
 
W.D.

Dynamizm charakteru: statyzm (odcień egzodynamiczny)
Wysłany: Sob Sie 29, 2015 11:08 am   

Co do pomysłu, to nie upieram się przy tym, że jest on możliwy do zrealizowania. Myślę jednak, że osoby duchowne (używając określenia "osoby duchowne", "duchowni" mam na myśli tych wszystkich, którzy prowadzą lekcje religii w szkołach; zwykle są to księża i zakonnice) mogłyby tym sposobem jeszcze bardziej opóźnić wycofanie religii ze szkół. Miałoby to być czymś w rodzaju rozwiązania przejściowego.
Myślenie racjonalne nie jest też obce nauczycielom religii i tym wszystkim, którzy doprowadzili do ponownego wprowadzenie religii do szkół. Gdyby nie stała posada, a co za tym idzie - stałe wynagrodzenie, to przypuszczam, że dzieci nadal chodziłyby do salek katechetycznych na religię, jeśli w ogóle istniałyby jeszcze takie salki. Zresztą i teraz, kto chodziłby na lekcje religii, gdyby prawo decyzji należało wyłącznie do uczniów, a nie do rodziców i gdyby w rozkładzie zajęć religia zawsze znajdowała się na samym końcu. Wystarczy wyobrazić sobie, że na początku roku wychowawca klasy mówi podopiecznym: "Religia jest przedmiotem nieobowiązkowym. Ocena z niej nie wlicza się do średniej. Kto nie chce, ten nie musi na nią chodzić.". Czy w takiej sytuacji frekwencja na religii byłaby wysoka? A może spadłaby do zera? Jest inaczej, bo wszystko zostało tak pomyślane, żeby religia utrzymała się w szkole jak najdłużej.
Tak naprawdę pieniądze (choć nikt o tym głośno nie mówi) odgrywają decydującą rolę w całej tej sprawie. I nie ma się czemu dziwić. Można się jednak obruszać na to, że na taki, a nie inny cel te (nasze wspólne) pieniądze są przeznaczane. To nie jest sprzeciw wobec obecności księży w szkole (zdaje się, można być jednocześnie i księdzem, i nauczycielem przedmiotu "świeckiego"), ale wobec celu, który (za nasze pieniądze) jest przy ich pomocy osiągany. Czy cel został wybrany właściwie? A jeśli to błąd decyzyjny, to kto za niego zapłaci? Oczywiście my, czyli społeczeństwo.
Z całym szacunkiem, ale informacje o różnych "cudach" tylko zaśmiecają mózgi dzieci; zapamiętywanie takiego szumu informacyjnego kłóci się z ich racjonalnością dzieci, które potrzebują prawdziwych informacji ułatwiającym im skuteczne sterowanie się. Tylko formalnie nie kłóci się to z racjonalnością księży, wśród których pewnie wielu jest takich, którzy nie wierzą w to, co mówią, podobnie jak i takich, którzy (mimo przepisów, które ich dotyczą) utrzymują związki z kobietami. Ale co im pozostaje? Tylko uprawianie hipokryzji. Może więc warto byłoby podcinać tę gałąź, na której się siedzi, z korzyścią dla siebie i innych? W końcu "Prawda cię wyzwoli"...
"Przemycanie" niektórych treści cybernetycznych wcale nie musi być sprzeczne z interesem duchownych. Nikt nie twierdzi, że nie nie mogą oni omijać tego, co np. godzi w ich sumienia.
Jeśli chodzi o wiadomości o charakterze historycznym, to je mogą równie dobrze przekazywać historycy na lekcjach historii (przynajmniej do chwili gdy podział wiedzy na przedmioty zostanie zniesiony).
[ Dodano: Nie Sie 30, 2015 9:31 am ]
Zmieniłem temat wątku z "Podstawy cybernetyki na lekcjach religii" na "Religia w szkole".
 
 
krzysztof

Wysłany: Nie Sie 30, 2015 11:52 am   

Moim zdaniem lekcje religii powinny się odbywać właśnie w salkach katechetycznych. Uczestniczyłyby tylko te dzieci, które byłyby tym zainteresowane, ewentualnie dzieci, których rodzice mieliby taką wolę. Podaję link do strony „Świecka szkoła” – obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej o zniesieniu finansowania religii z budżetu: https://www.facebook.com/swieckaszkola
 
 
W.D.

Dynamizm charakteru: statyzm (odcień egzodynamiczny)
Wysłany: Nie Sie 30, 2015 5:37 pm   

Dziś rano w Familijnej Jedynce w Polskim Radiu ktoś mówił, że lekcje religii tym się różnią od lekcji innych przedmiotów, że uczniowie mogą na nich rozmawiać o tym, co dobre i złe. Wypowiadający się w tej kwestii argumentował, że są lepsi i gorsi nauczyciele języka angielskiego, ale nikt nie domaga się wycofania ze szkoły tego przedmiotu. Rzecz jednak w tym, że na lekcjach angielskiego uczy się wiadomości, a nie poglądów - jak to ma miejsce na lekcjach religii. I właśnie to jest główną przyczyną, która zdecyduje o usunięciu religii ze szkół. Zadaniem szkoły jest uczenie wiadomości, bo "(...) trzeba uczyć wiadomości, ale nie można „uczyć” poglądów; poglądy można jedynie dyskutować.", a "Do tego celu powinny być organizowane w szkole dyskusje równolegle towarzyszące nabywaniu wiadomości (...).".
Niechęć do religii jest wynikiem właśnie niespełniania tego warunku, żeby uczyć tylko wiadomości, a poza tym wynika z faktu, że nauczyciele religii podają do wiadomości również oczywiste nieprawdy i chyba głównie to budzi sprzeciw społeczny. Gdyby nagle nauczyciele geografii zaczęli uczyć, że "Ziemia jest płaska", a biolodzy, że "kobieta powstałą z żebra mężczyzny", to czy nie wywołałoby to protestów?
"Dyskusje (...) stanowiłyby doniosły czynnik intelektualnego rozwoju ucznia, i w tym dopiero nauczyciel miałby do odegrania właściwą rolę". Jeśli "rozmowy" na lekcjach religii choćby w minimalnym stopniu są takim czynnikiem, to jest to chyba jedyny powód przemawiający za utrzymaniem tych lekcji w szkole. Tylko czy te "rozmowy" to faktycznie takie dyskusje, o jakie chodzi?
 
 
krzysztof

Wysłany: Wto Wrz 01, 2015 7:05 pm   

Jeśli chodzi o "rozmawianie o tym, co dobre i złe", to lepsza, bardziej właściwa od religii byłaby etyka. Problem z religią polega na tym, że oprócz problematyki etycznej wtłaczany jest dzieciom pewien określony, ale jeden z wielu możliwych, światopogląd (doktryna katolicka) czyli np. opowieść o tym, że świat został stworzony w kilka dni albo o cudownym rozmnożeniu chleba i wina.
 
 
W.D.

Dynamizm charakteru: statyzm (odcień egzodynamiczny)
Wysłany: Czw Wrz 03, 2015 8:47 pm   

Poza tym udział w lekcjach etyki mogliby brać wszyscy bez względu na wyznanie. Nie trzeba więc organizować osobnych zajęć dla mniejszości religijnych. To więc faktycznie mogłoby być lepsze rozwiązanie. Tzn. być może z dwojga złego, jeśli się tak mogę wyrazić, lepiej byłoby, gdyby w szkole była etyka zamiast religii. Tutaj muszę wspomnieć o czymś, co mi się przypomniało, kiedy przeczytałem Twój post. Kiedyś (dobrych parę lat temu) uczestniczyłem (chyba ze dwa razy) w zajęciach z etyki (na Uniwersytecie Rzeszowskim). Osoba, które je prowadziła, była, tzn. pewnie nadal jest, świetną dyskutantką. Akceptowała każdy punkt widzenia i a co najważniejsze - potrafiła poddawać w wątpliwość to, co sama mówiła (kiedy odniosłem się do jej wypowiedzi; chyba tylko ja na tych zajęciach zabierałem głos). Myślę, że umiejętność wczuwania się w czyjąś rolę i dyskutowania z samym sobą (podważanie samemu swoich racji) to największa sztuka.
Osobiście jednak sądzę, że w szkole nie powinno być ani religii, ani etyki. Myślę nawet, że wprowadzenie tych przedmiotów do szkół to poważny błąd decyzyjny. Wagę tego błędu zmniejsza jedynie fakt, że wśród katechetów są tacy, którzy posiadają różne dodatkowe umiejętności, np. znają sztukę walki, i ich uczą. Przekazywanie wiedzy cybernetycznej na religii byłoby także czymś w rodzaju poprawki na ten błąd. Nie uratuje to jednak sprawy. Religia w końcu musi i zostanie usunięta ze szkoły. Na to nie ma już żadnej rady. Katecheci, którzy mają predyspozycje do pracy w zawodzie nauczyciela, zawsze mogą nimi być (ale już nie jako nauczyciele religii) i pozostać w zawodzie (no i oczywiście pobierać wynagrodzenie).

Często podnoszony jest argument, że lekcje religii pełnią rolę wychowawczą. O innych przedmiotach można to samo powiedzieć, ale przecież rolą szkoły jest szkolenie. Tutaj warto byłoby również zapytać, na czym faktycznie polega to "wychowywanie" w szkole? Wychowywanie powinno być traktowane tylko jako skutek uboczny szkolenia. Tak właśnie powinno się je na nie patrzeć. Kiedy np. zapisujemy się na lekcje gry jakimś instrumencie, to przecież nie po to, aby być "wychowywanym" przez nauczyciela, ale żeby nauczyć się grać.

Zastanawiam się nad tym, dlaczego ja w szkole średniej chodziłem na religię i etykę.

Transkrypcja fragmentu audycji (w Familijnej Jedynce), na którą się powoływałem, mówiąc o "rozmowach". Jej tytuł to: "35 lat przemian ustrojowych w Polsce" (ostatni z trzech plików audio):
"25 lat temu przywrócono nauczanie religii w szkołach. Z tej okazji w siedzibie Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski zorganizowano specjalną konferencję pod hasłem "Nauczenie religii w szkole. 25 lat doświadczeń". Spotkanie wpisało się w medialne dyskusje poświęcone miejscu nauczania religii. Wg Polskiego Dyrektorium Katechetycznego nauka religii odbywa się równocześnie w trzech środowiskach: w rodzinie, szkole i w parafii. Środowiska te nie wykluczają się, ale uzupełniają. W Konkordacie regulującym relacje państwa i kościoła wyjaśniono, że obecność religii w szkołach jest uznaniem prawa rodziców do religijnego wychowania dzieci. Jak podkreśla rzecznik Episkopatu, ksiądz Paweł Rytel-Adrianik, likwidacja takigo nauczania byłaby uderzeniem w rodziców oraz dzieci i młodzież.
"Katecheza w szkole ma te same radości i problemy - tak jak inne przedmioty. To, że czasem może lepiej lub słabiej jest nauczany chociażby język angielski, to nikt rozsądny nie podnosi kwestii, aby zlikwidować język angielski jako przedmiot wykładany w szkołach. Podobnie jest z religią, tylko, że religia ma jeszcze coś, czego nie mają inne przedmioty. Często religia to jedyne miejsce, gdzie dzieci i młodzież mają okazję porozmawiać o tym, co jest dobre, co złe, o swoich wyborach. To jest ten wyjątkowy aspekt wychowawczy. Widzą to rodzice, którzy niejednokrotnie mają problemy wychowawcze. Dlatego pozbawienie katechezy byłoby uderzeniem w rodziców, którzy liczą na pomoc kościoła. I pozbawienie katechezy uczniów byłoby też uderzeniem w uczniów, którzy chcą mieć tę platformę, w której nie mówi się tylko o sprawach takich jak na matematyce, na języku angielskim, języku polskim czy historii, ale mówi się o nich samych i dlatego ważne jest, żeby katecheza była tam, gdzie są uczniowie, tam, gdzie rodzice chcą, aby była, czyli w szkole".
Nauka religii została ponownie wprowadzona do szkół w 1990 roku. Wcześniej religii uczono w szkołach w okresie Drugiej Rzeczpospolitej. W okresie powojennym uczono jej jako przedmiotu nadobowiązkowego do 1961 roku, wtedy Sejm PRL uchwalił ustawę o oświacie z zapisem, że szkoły i inne placówki oświatowo-wychowawcze są instytucjami świeckimi i nie może w nich być miejsca na nauczanie religii. Od tego czasu katecheza odbywała się w parafiach. Po przemianach ustrojowych 1999 roku Ministerstwo Edukacji wydało instrukcję z 3 sierpnia 1990 roku, w którym religia stała się znowu jednym z przedmiotów szkolnych.



Wczoraj w Debacie dnia - https://www.polskieradio.pl/7/4399,Debata-dnia - w Radiowej Jedynce dyskutowano temat lekcji religii w szkole, ale (o dziwo!) nagrania dotychczas nie udostępniono, choć dzisiejsza audycja jest już dostępna.
 
 
W.D.

Dynamizm charakteru: statyzm (odcień egzodynamiczny)
Wysłany: Pon Wrz 14, 2015 12:00 pm   

Parę dni temu wysłałem e-mail i zapytałem, kiedy będzie dostępna do odsłuchania debata o religii. Odpowiedzi nie otrzymałem, a i nagrania (linku do niego) jak nie było, tak nie ma, chociaż kolejne nowe odcinki są dodawane.
 
 
kybernetes.tk

Wysłany: Czw Lut 11, 2016 1:44 am   

Bardzo interesujący temat, aż dziw, że tylko kilka argumentów. Kilka pozwolę sobie przytoczyć, nieco filozoficznie jako, że nie w każdym przypadku da się wyprowadzić z wzorca dowód.
Przyjmijmy, że religia to forma etyki. Dość często pada argument, że wszystkie etyki są równe i należałoby uczyć wszystkich, cokolwiek rozumiemy pod pojęciem wszystkie. Jeśli spojrzymy na metacybenretykę to wprowadza ona uogólniając jakościową teorię informacji formalną definicję prawdziwości jako zgodności informacji pochodzących z dwóch zbiorów ze sobą. Informacja zaś to relacja między komunikatami. Otóż normę także religijną np. nie zabijaj, nie cudzołóż, nie pożądaj etc,... można potraktować jako informację. Konsekwencją tego jest to, że do norm etycznych można, a nawet trzeba stosować kryterium prawdziwości. Tym samym przykładowo, normę nie zabijaj, oraz normę zabij każdego kto nie wierzy w kawałek pumyksu można ze sobą porównać i stwierdzić, że jedna jest fałszywa względem drugiej. Skoro jedna jest fałszywa względem drugiej to jakże można twierdzić, że etyki z których pochodzą te normy są takie same, czy równoprawne i obu należy nauczać ? Można tylko wówczas gdy należy się do cywilizacji dopuszczającej sprzeczność. Historycznie znamy taką cywilizację, nosi ona nazwę turańskiej.
W cywilizacji łacińskiej uznając poznanie za wartość, nie można na jednej płaszczyźnie stawiać fałszywości i prawdziwości. Stawianie takie może co najwyżej świadczyć o braku umiejętności rozeznania co jest fałszywe, no bo skoro można twierdzić, że prawdziwa może być norma nakazująca wymordować każdego kto nie wierzy w pumyks, to nawet z czysto pragmatycznego punktu widzenia norma ta zgodnie z zasadą działania systemów autonomicznych nieswobodnych wiedzie wprost i w przyśpieszonym tempie do anichiliacji systemu nią sterującego się. Jeśli system miałby zachować homeostazę, to z pewnością nie jest to dobra podstawa jego działania.
Można oczywiście napisać więcej, ale myślę, że na początek rozważań metacybernetyka, a etyka to i tak dużo do dyskusji.
 
 
W.D.

Dynamizm charakteru: statyzm (odcień egzodynamiczny)
Wysłany: Nie Lut 14, 2016 10:53 pm   

Statyk, który uznaje określone zasady, np. teorię systemów, będzie podważał zasadność wiary w "Boga", bo dla niego "system do zbiór elementów i zachodzących między nimi relacji". Jeśli więc brak elementów i zachodzących między nimi relacji, to brak też systemu, zatem zdanie: "Bóg nie istnieje" może być dla niego prawdziwe. Natomiast egzodynamik, jako nieuznający żadnych zasad, uznać może za prawdziwe zdanie: "Bóg istnieje" (i wcale mu w tym nie przeszkodzi brak logicznych przesłanek), co jednak również da się wyjaśnić na gruncie zasad (ctc). "Prawdziwość" i "fałszywość" (w tym przypadku) to tylko różne punkty widzenia (zależne od klasy charakteru oceniającego takie lub inne twierdzenia).
Pamiętam, jak dobrych parę lat temu jakiś niegdysiejszy znajomy wziął do ręki wydruk, na którym był fragment "Cybernetyki i charakteru", przeczytał, po czym stwierdził: "Co to z bzdury?". To, co dla mnie było czymś prawdziwym, dla niego było czymś kompletnie fałszywym.
Dlatego też "walka z religią" nie ma sensu. Inną sprawą natomiast jest przymus finansowania lekcji religii (i w ogóle samej organizacji kościelnej) z publicznych pieniędzy, które przecież nie pochodzą wyłącznie od "wiernych". Zresztą samo bycie katolikiem nie oznacza jeszcze, że jest się "za" łożeniem na kościół z publicznych środków.
 
 
kybernetes.tk

Wysłany: Nie Lut 21, 2016 11:45 pm   

A nie, nie, nie.....Różne punkty widzenia prezentują egzo, statyk i endodynamik. Wpływ ma na to dynamizm charakteru wynikający z procesów starzenia (utraty pierwotnej struktury informacji, która tak czy siak wpływa na jakość działania systemu), ale to nie znaczy, że to jest prawdziwe.
Wpierw musi zdefiniować prawdziwość lub fałszywość bo inaczej to nie bardzo wiadomo o co chodzi. Jak już to zrobi uzyska metodę porównania i wówczas sobie dalej musi podefiniować, co to dla niego ten Bóg, co to znaczy istnieć, etc.....
Jak już to zrobi to wtedy skonfrontuje swoje egzo, staty, endo widzenia ze swoimi definicjami i mu na pewno coś wyjdzie. To co pan przedstawia to po prostu przyjęcie "na wiarę, że tak będzie i już". To jest ten etap Mazurowski, ale my jesteśmy ciut dalej, mamy definicję prawdziwości....umiemy porównywać, przynajmniej początkowe rzeczy.
Oczywiście, że dla pana znajomego to mogły być bzdury. Dlaczego ? Ponieważ rozumienie zależy od parainformacji posiadanych. Metacybernetyka jak i cybernetyka wypływa z określonej cywilizacji, które są dla nich parainformacjami. To znaczy, że człowiek z cywilizacji turańskiej, arabskiej, bizantyńskiej ma nikłe szanse zrozumienia cybernetyki jeśli nie przyswoi parainformacji cywilizacji łacińskiej. Mazur szedł dalej, twierdził, że nie jest wogóle możliwe wówczas zrozumienie bez przyswojenia prainformacji. Do dlatego, jak docent Kossecki zaczynał wykład od cybernetyki społecznej nikt nic nie rozumiał. No bo jak ? Albo turańcy komuniści albo bizantyniści. Parainformacje musiały skutecznie zaburzyć proces poznawczy. Pana znajomy albo podszedł od tyłka strony albo nie miał talentu.
Abstrahując od szukania jakiejś istoty Boga. Z czysto teoretycznego punktu widzenia, mam nadzieję, że wykazałem, tak mi się wydaje, że nie istnieje równość etyk ponieważ, wszystkie na raz nie mogą być prawdziwe. No chyba, że ktoś wyznaje turańską zasadę, że prawda i fałsz mają tę samą wartość, są tej samej rangi, równie słuszne. O tym mówi metacybernetyka, bo etyka to też proces sterowania, w końcu motywacje etyczne stanowią istotne ogniwo motywacji systemów autonomicznych. Etyki można porównywać i należy porównywać. Tak czynił Koneczny właśnie, choć nie doszedł do takich wniosków jak metacybernetyka, że etykom może przysługiwać atrybut prawdziwości.
Jest ważne jakiego systemu etycznego się uczy, ponieważ predystynuje on później stosowne motywacje. Jeśli weźmiemy dekalog, 10 przykazań i spojrzymy nawet na pierwsze, że Bóg jest najważniejszy, ale definiujemy go jako bezgraniczne uczucie miłości, takie pojęcie pierwotne, prześledzimy dalej, szanuj rodziców, nie zabijaj, nie buszuj u żony bliźniego swego etc... etc... to wyjdzie nam co ? Bardzo silny nacisk na życzliwość dla drugiego człowieka oraz z całokształtu nacisk na poszukiwanie prawdy.
Zaś z punktu widzenia pragmatyki. Jan Paweł II napisał książkę pamięć i tożsamość. Zarówno w niej, jak i we wcześniejszych encyklikach mówił o tzw. błędzie antropologicznym. To taki eufemizm, mówiący o ateiźmie. To bardzo ważne, ponieważ, to jak budujemy u fundamentów, rzutuje potem na całość później. Jeśli nie ma żadnych barier i miłość człowieka jest na pierwszym miejscu, no to dla wielu będzie zwłaszcza sterowanych energetycznie jasne, że najbardziej cżłowiekiem to ja jestem, więc na peirwszym miejscu jest miłość do siebie samego. Efekt ? Ludzie śpią tydzień na mrozie, aby kupić parę trampek za 850 złoty modnych. To jest błąd w sterowaniu. Ten system nie zbuduje trwałego nadsystemu, chyba że jakiś turański, który w perspektywie badań Mazura musi trwać krócej od systemu nie sterującego się czysto energetycznie.
W tym sensie zasady prawdziwości u podstaw poznawczych, miłości jak stosunku do świata ma rzeczywiście sens i gwarantuje dłuższe trwanie systemu. To jest o czym mówił na wykładach nai jakiś docent chyba z PAN z tymi planami zaludnienia świata.
Według mnie właśnie po to jest potrzebna religia w szkłach, ale nie jakakolwiek religia i nie jakakolwiek etyka, jeśli już ktoś jest ateuszem.
Natomiast jeśli idzie o tzw. definicję bycia katolikiem to myślę, że zależy to od tego co się uznaje i na jakiej podstawie za prawdziwe, czyli czy uznaje się dekalog i płynące z niego wnioski. Niektórzy nie uznają, ale nawet jeśli tak jest, to dla nadsystemu jako całości jest dobre uczyć właśnie zasad wypływających z dekalogu bowiem to one realizują postawę sterowania określaną przez doc. Kosseckiego jako systemu autonomicznego swobodnego tzn. takiego, który potrafi ograniczyć swą rozbudowę.
Myślę, że nieco chaotycznie, ale sterowniczo właśnie na tym to polega, przynajmniej mnie do takich wniosków wiedzie metacybernetyka. Na pewno zasada sterowania chociażby "zabij każdego niewiernego" jest fałszywa wobec "miłuj bliźniego jak siebie samego" i nie jest sterowniczo właściwa gdyż naprowadza na metodę sterowania czysto energetyczną. Praktykę tego sterowania właśnie potępiał JPII w pamięć i tożsamość pisząc o błędzie antropologicznym i jego konsekwencjach, systemach totalitarnych XX w.

I małe PS na temat ostatnich przemyśleń stosunku sterowania podług zasady prawdziwości a religii katolickiej czyli etyki katolickiej.
Zastanowiłem się nad tzw. sakramentem pokuty. Wymaga on min. wyznania grzechów. Proszę zwrócić uwagę, że to wcale nie jest proste, przed obcym człowiekiem wykonać proces transinformowania najpodlejszych naszych czynów. To bardzo trudne. Nie mówię o zmyślaniu. Czego to uczy ? Ano uczy, tego, że transinformowanie w istnieniu systemu wymaga wysiłku, ale przez to nabiera wartości. Nie jest powszechnym dobrem, jest dobrem, które taki system szanuje bowiem jest trudno osiągalnym procesem. Wymaga mocnej motywacji jakby to powiedział Mazur ofensywnej w jego ujęciu chyba. Powoduje to jakby, że utrwalają się rejestraty, że transinformowanie nie jest łatwe i oczywiście tak myślę, że jest niezwykle cenne. Po prostu utrwala to szacunek dla prawdziwości. Jakie ma to znaczenie. No proszę choćby spojrzeć na dzisiejsze wydarzenia w kraju, gdzie całe społeczne "elity" w tzw. żywe oczy, w sposób najbardziej już prostacki kłamią. Czemu ? Ponieważ, nie mają wykształconej zasady, że prawdziwość jest bardzo wartościową właściwością dla systemu autonomicznego. To jest właśnie efekt postawy antropologicznej nie stawiania wysoko prawdziwości czyli stawiania na równym poziomie albo nawet wyżej kłamstwa jako zasady sterowania społecznego. Dużo nie trzeba, wystarczy obejrzeć pierwszy z brzegu TVN czy popatrzeć jak chór autorytetów już nawet wbrew namacalnym faktom pieje nad kompletną uczciwością ludzi, którzy są nie uczciwi już nawet przyłapani na kłamstwie.
Przepraszam, że długo, ale temat sterowniczo jest bardzo ciekawy.
I jeszcze jedna uwaga metodologiczna, z tym egzo, staty, endo. To piszę na podstawie analizy samego wzorca, a ponieważ nikt i tak mnie nie będzie słuchał to powiem tak, przyznał mi rację docent Kossecki i mogę to udowodnić bo mam to na mailu. To nie egzo, staty, czy endo decyduje że coś jest prawdziwe czy nie. Czyli to nie jest tak, że jak ktoś jest egzo czy endo to będzie z tego powodu kwestionował istnienie Boga. Nie to fałszywy obraz wzorca systemu autonomicznego. Nie jest tak. Czynniki egzodynamizm, statyzm, endodynamizm działają tak jakby działał wzmacniacz. Wzmacniają to co zostaje wrzucone na wejściu. Oczywiście wzmacniają w sposób dla siebie właściwy czyli rozpraszając utrzymując stan czy co nieco ukrywając ale wzmacniają to co wchodzi. A co wchodzi do tego wzmacniacza ? Motywacje wchodzą. Czyli jak ktoś ma energetyczne to one zostaną wzmocnione według egzo, stat, endo, a jak ktoś ma informacyjne to właśnie te informacyjne zostaną wzmocnione według ezgo, stat, endo. To jest błąd, którego nie chciał docent Kossecki naprawić jeśli idzie o aplikację Mazura w Bundeswerza. Widocznie stwierdził, a niech dobierają głupio kadry i niech im się armia sypie. A to polega na tym, że to nie dynamizm jest najważniejszy, ale motywacje, dynamizm jest na drugim miejscu. Ja bym nawet powiedział, że kwestia dynamizmu to duże pole badawcze, bo dynamizm mniej więcej u ludzi jest taki sam przez długość życia osobiniczego, podobnie się starzejemy. Pytanie wiec czemu podobnie się starzejąc mamy objawy przyśpieszonego lub spowolnionego dynamizmu ? Co jest przyczyną. Ja stawiam właśnie na korelator i jego czułość czy talent. Rejestraty powodują, że młody człowiek, który powinien mieć egzodynamizm podług procesu starzenia komórek, tak silnie odczuwa proces starzenia, że rejestraty działają tak jak u endodynamika. Czyli sknera za młodu już, na starość będzie sknerą bardzo okrutnym bo ta czułość się jeszcze spotęguje wielokrotnie.
 
 
W.D.

Dynamizm charakteru: statyzm (odcień egzodynamiczny)
Wysłany: Pon Lut 22, 2016 1:26 pm   

Bardzo długa wypowiedź. Potrzebuję czasu, aby ją przeanalizować i odpowiedzieć na nią. Teraz tylko krótko.
W szkole powinno się uczyć wiadomości, a poglądy dyskutować (">>Wiadomością<< będziemy nazywać informację będącą tak ścisłą odpowiedzią na zadane pytanie, że nie jest możliwe danie odpowiedzi jeszcze ściślejszej. Natomiast informację nie spełniającą tego warunku będziemy nazywać poglądem").
Wiadomością jest np. twierdzenie, że "Ziemia jest okrągła" i dlatego tę informację obejmuje program nauczania w szkole. Jest to twierdzenie prawdziwe - ktoś postawił hipotezę (i ją udowodnił), że Ziemia jest okrągła i kręci się wokół słońca). Wcześniej jednak ktoś inny twierdził, że "Ziemia jest płaska" i domagał się przyjęcia tego twierdzenia na wiarę. Pierwsze z tych twierdzeń jest prawdziwe (wiadomość), a drugie jest fałszywe (nie zgodne z prawdą) i nikt już go nie "uczy". Otóż chodzi o to, że szkoła powinna być miejscem, w którym uczy się wyłącznie wiadomości. Lekcje religii nie spełniają takiego postulatu. Czy np. twierdzenie, że "Ewa powstała z żebra Adama" jest prawdziwe? Albo że "Chrystus zmartwychwstał"? A jeśli są fałszywe, to dlaczego uczy się ich w szkole? Przecież można to robić w kościele (np. podczas mszy) i na koszt słuchaczy.
Przypomnę jeszcze, że: "Biorąc pod uwagę informacje podawane jako prawdziwe oraz dowody ich prawdziwości, otrzymuje się z ich analizy następujące trzy możliwe rodzaje wypowiedzi:
1. twierdzenia, czyli wypowiedzi zawierające informacje podawane jako prawdziwe, poparte dowodami ich prawdziwości - należą one do nauki,
2. zapewnienia, czyli wypowiedzi zawierające informacje podawane jako prawdziwe, ale nie poparte żadnymi dowodami - należą one do filozofii,
3. zwierzenia, czyli wypowiedzi nie zawierające informacji podawanych jako prawdziwe, a więc i dowodów prawdziwości - należą one do sztuki."

Określenia "prawdziwy" używam w pierwszym znaczeniu, a "fałszywy" w drugim (i ewentualnie trzecim).
 
 
kybernetes.tk

Wysłany: Pon Lut 22, 2016 11:02 pm   

Spokojnie. Zdaję sobie sprawę, że przemyślenia są luźne, raczej powinny znaleźć się na moim blogu niż tutaj. Niektóre mają znaczenie doniosłe i nie koniecznie tak chaotycznie powinny być pokazane. Ale spróbuję podsumować.
1. Pańska definicja wiadomości do kosza. Nie przydatna jest metodologicznie. Chodzi o to, prze pan definiując wiadomości opisuje to chyba jako informację opisującą. To te najmniejsze z możliwych. Wówczas nie uczy pan czym jest nad system i jak działa, ale rozatomizowuje pan całą wiedzę. Nie możliwe jest przekazywanie wiedzy ogólnej. Postulatem nauki jest badanie ale i nauczanie informacji identyfikujących, które jak pan wie, zawierają w sobie czasem nieskończoną liczbę informacji opisujących o ile dobrze używam nazewnictwa. Tylko uczniowie o dużej pamięci mogą uczyć się tego co pan nazywa wiadomościami, ale sterowniczo są one nie przydatne. Podam przykład. Nie jest ważne dla młodego człowieka jak może wyglądać potencjalny partner życiowy, ale bo informacji opisujących jest 2 do 15nastej potęgi chyba. Ważne jest jak z tych 2 do 15-tnastej potęgi wybrać tego jedynego właściwego, a to dopiero informacja identyfikująca daje, że muszą się zgadzać motywacje.
2. Napisałem sobie pracę, którą nazwałem "AKSJOMATYCZNO INFORMACYJNE PODSTAWY
PRAWA". http://www.kybernetes.tk/download/ Zrobiłem to celowo zaczynając do prawa. Czemu ? Co mi przyświecało ? Otóż jakieś sto lat temu Petrażycki zauważył, że logika dla prawników jest o kant tyłka potłuc. Z punktu widzenia metacybernetyki praktycznie cała logika prawnicza to pseudoinformacjie i dezinformacje, a przynajmniej jej gro. Efektem tego jest wykładnia prawa będąca pseudoinformacją lub dezinformacją ściśle ujmując i mamy takie kwiatki, że uznajemy, że rak jest rybą, albo że krzywizna banana jest ważna w zależności od kraju pochodzenia banana. Nie da się tak zbudować nie sprzecznego systemu prawa, czyli niesprzecznych zasad sterowania. Prawnicy wzruszają ramionami i mówią, że no nie da bo, sprzeczność może dotyczyć zdań czy sądów określonego typu a nie norm, na które składa się prawo i to według nich usprawiedliwia pseudoinformacyjne i dezinformacyjne prawo, a w konsekwencji neusuwalne sprzeczności w prawie.
Otórz docent Kossecki bazują na jakościowej teorii informacji wskazał, że jest to wierutna bzdura, a ja to opisałem w tej pracy. Otórz, jeśli norma to informacja pomiędzy komunikatami, to informacjiom przysługuje atrybut badania prawdziwości. Podstawy metacybernetyki to są, logika aksjomatczno informacyjna, ale można to wyprowadzić uogólniając po swojemu jakościową teorię informacji. Skoro zaś normy prawne mogą być prwdziwe albo nie to czemu nie inne normy jak choćby etyczne. Wniosek. Normy etyczne mogą być badane pod kontem prawdziwości. Co nam to daje ? Wprowadzamy do systemu prócz pseudoinformowania i dezinformowania, transinformowanie i dajemy możliwość likwidowania sprzeczności norm, a wiec usuwania sprzeczności systemu sterowania opartego o te normy. Trzeba brać pewną poprawkę. Nie można stąd wyciągnąć wniosku, że taką metoda jest odpowiednio adekwatna do opisu języka poetyckiego. Jeśli Ewa powstała z żebra Adama to nie znaczy, że wiemy że dokładnie to miał na myśli piszącą, bo może używał języka przenośni jak to robił sam Jezus, który nie mówił wprost. Tam dalej jest, że ONA , Ewa jest kością z kości, kriwią z krwi i ciałem z ciała Adama. Co na język cybernetyki można przełożyć, że zawiera takie same informacje w sobie jak Adam, ale nie znaczy, że jest wierną kopią Adama o czym chyba umiemy się upewnić wyróżniając dziewczynki i chłopców.
3. Tera pod kontem metody badania prawdziwosci można zanalizować etyki. Ja na swój użytek skrótowo sobie to zrobiłem. Z tej analizy mi wyszło, że JPII miał rację. Gdy nie ma jako podstawy sterowania miłości absolutnej jakbyśmy ją zwali, nie stawiającej warunków, prawdopodobieństwo katastrofy jest duże. On to nazwał ateizmem czyli błędem antropologicznym.
4. To jest pewna logika jak w metacybernetyce. Jeśli na samej górze ułoży się pseudoinformacje albo dezinformacje to dół idąc dedukcyjnie będzie pełen pseudoinformacji i dezinformacji. Jeśli na samej górze pośród zasad sterowania wstawimy zasadę systemu autonomicznego o rozubdowie nie powstrzymywanej (Mazur pokazał jak się kończy charakterystyka życia takiego systemu), no to systemy te giną znacznie częściej bo wchodzą w konflikt z otoczeniem. Wiemy w praktyce czym są takie konflikty. Podstawą systemu sterowania, który maksymalizuje całkę swej mocy musi być, charakterystyka systemu sterowania autonomicznego swobodnego. Jak to wdrożyć. No przy pomocy metod sterowania. Trzeba zbadać te metody i ich nauczyć ludzi. Według mnie nauka religii katolickiej z zasadą miłość, która wybacza, realizuje tę zasadę systemu autonomicznego swobodnego najpełniej, zatem powinna być uczona ludzi ponieważ maksymalizuję ich całkę mocy swobodnej.

PS. Tak wygląda mój wywód na temat racjonalności z punktu widzenia cybernetyki nauki religii katolickiej w szkole. Jest to dla społeczeństwa pożyteczne bo maksymalizuje całkę mocy swobodnej poszczególnych jednostek społecznych, ludzi ale i nadsystemu czyli społeczeństwa. Oczywiście mam swoje zdanie głębsze na temat religii naszej katolickiej, ale z punktu widzenia cybernetyki to co napisałem jest wystarczającym powodem do zajęcia stanowiska takiego a nie innego. Gdybym chciał zając stanowisko stricte religijne, to oczywiście wiem jak to uczynić, a przynajmniej wiem, gdzie ktoś powinien się udać, aby sam spróbował zrozumieć, tym nie mniej nie jest to miejsce do tego na tym forum.

Proszę pamiętać, że w całym tym opisie, nie wychodziłem od dołu, czyniąc założenia, że religie to wiara i nic więcej i nie mieszać z tzw. nauką. Ja wyszedłem od metacybernetyki, definicji prawdziwości informacji, norm jako informacji, porównania norm między sobą oraz porównania z dwoma zasadami działania systemów autonomicznych wskazanych przez Mazura, które doc Kossecki nazywał swobodne i nieswobodne i doszedłem do takiego wniosku. Czyli od wzorca metacybernetycznego wyszedłem, a doszedłem do tego, że najlepiej ten metacybernetyczny wzorzec realizuje etyka katolicka stąd wniosek na temat pożyteczności nauki zasad religii katolickiej w szkołach. Jak pan wie wiary nauczyć w szkole się nie da. Wiara jest łaską i może rosnąć, ale zasad sterowania tej religii, które się sprawdziły przeszło lat dwa tysiące da się, zasad, które są podstawą rozwoju współczesności o czym pisał w książce Pamięć i tożsamość Jan Paweł Drugi. Docent Kossecki maił nosa, że zwrócił uwagę na tę książkę jako dobrego ujęcia zasad sterowania cybernetycznych, a raczej metacybernetycznych.
Określenie prawdziwy i fałszywy używam tak jak je definiuje uogólniona jakościowa teoria informacji, podług formalnej definicji prawdziości i fałszywości. Vide Metacybernetyka docenta Kosseckiego.

Gdy idzie o dynamizm, to jedynie uprościłem opis, bo niektórzy myślą, że dynamizm decyduje o odrzucania jakiś systemów, prawd czy czego tam jeszcze. Nie on nie decyduje. O socjologizacji znaczeń decydują motywacje, dynamizm jedynie je uwydatnia podług dla swej fazy cech charakterystycznych.
Może teraz nieco jaśniej opisałem. Przepraszam za chaos poprzednio, ale jak informacje identyfikujące przelatują przez głowę w tempie błyskawicy to chciałem szybko zapisać. Potem bym zapomniał. Teraz nieco uściśliłem o co mi szło.

[ Dodano: Wto Lut 23, 2016 10:15 am ]
Małe jeszcze post scriptum gdy idzie o to co pan nazywa wiadomościami na przykładzie pana "Albo że "Chrystus zmartwychwstał"?".
Otóż, jeśli uznamy założenie, że informacja jako taka nie ginie ale zmienia jedynie swoją strukturę (przepraszam, że dokładniej nie opiszę teraz, ale fizykę zapomniałem i muszę wiele sobie przypomnieć aby dokładnie to ująć), to nie jest możliwe aby nie było możliwe przywrócenie struktury pierwotnej. Problem jak by powiedział docent Kossecki, że my tego nie potrafimy, ale sam proces niejako z powrotem ułożenia informacji jest możliwy.
Czym wiec w cybernetyce byłoby wskrzeszenie. Przywróceniem pierwotnej struktury informacji, a zmartwychwstanie nawet nie tylko przywróceniem ale ulepszeniem niejako tej informacji. Tak więc widzi pan, że ten język opisu jest dość pojemny, ale też nie łudziłbym się aby ograniczony język był w stanie opisać całkowitą różnorodność informacji, ani nasze ograniczone korelatory. To ad rem gdy idzie o próbę robienia z cybernetyki religii. Bo i takie się pojawiają rzeczy. Nauka nie jest stanem danym raz na zawsze i ewoluuje, zwłaszcza cybernetyka. Jest pewnym narzędziem sterowniczym, ale nie zapewnia bo po prostu nie może, aby to narzędzie nie szkodziło innym. Są systemy, które niejako wybrały sterowanie stricte energetyczne i w ich właściwościach korelatora, w ich motywacjach będzie konflikt z otoczeniem, co często widzimy.
Według mnie nie da się zastąpić metod sterowania etycznych takich jak są one ukształtowane w katolicyźmie, aby osiągnąć efekt cywilizacyjny łaciński. Każda inna metoda skończy się powolną ewolucją w kierunku cywilizacji turańskiej. Oczywiście są ludzie szczęśliwi w tej cywilizacji, tyle że ja uważam ją dla ludzkości jako bezużyteczną. Myślę, że innymi słowami ale to miał na myśli właśnie Jan Paweł II mówiąc o antropologicznym błędzie. Każda cywilizacja z tym błędem pójdzie w kierunku turańskim prędzej czy później ba, oby tylko bo czasem w kierunku stanu kompletnie acywilizacyjnego. Po prostu nie ma równowartości etyk z punktu widzenia sterowniczego, jak to od chyba czasów rewolucji francuskiej i oświecenie wmawia się ludziom. Nie ma i nie może co widać choćby już po porównaniu etyk chyba, że prawdziwość i fałszywość stawiamy na tym samym poziomie jak ma to miejsce w cywilizacji turańskiej i w stanach acywilizacyjnych.
Dla mnie to są sprawy już oczywiste, ale wiem, że dla gro osób nie, że nadal się łudzą, że można budować wymarzoną dla nich cywilizację na psudoinformowaniu i dezinformowaniu udając, że pojęcia transinformowania nie ma, nie pomni nawet na doświadczenia wieku XX i nie pomni na własną historią.

[ Dodano: Sro Lut 24, 2016 5:21 pm ]
Mała drobna uwaga, która się pojawiła podczas dyskusji na facbooku. Ja czyniąc rozważania cybernetyczne albo meta, zakładam, że podstawą funkcjonowania każdego systemu autonomicznego powinna być rozbudowa powstrzymywana. Jest to racjonalne z punktu widzenia maksymalizacji całki mocy cokolwiek by to znaczyło. Czyli moc całkowita podczas całego życia osobniczego jest większa u systemów o rozbudowie powstrzymywanej, a ideałem takich systemów dla mnie są te, które w praktyce społecznej, realizują zasadę poetycko od wieków nazywaną miłością. W sumie jest to dość zbieżne z niektórymi propozycjami co do rozwoju ludzkości omawianymi przez NAI przez p. Michnowskiego.

Pojawiła się jednak wątpliwość czemu robić kombinatorykę rozbudowy powstrzymywanej i niepowstrzymywanej z systemem autonomicznym. Wszak u Mazura to dwie różne rzeczy nie rozpisane dalej i można powiedzieć mają się jak pięść do oka. Poniżej odpowiedź jaką dałem na facbooku.

"nie wiem po co włączyłes tu systemy powstrzyywane i niepowstrzymywane?" W sumie racja, zapomniałem napisać jak doszło do powstanie kombinatoryki systemów postrzymywanych z układem autonomicznym. Wprowadził to docent Kossecki, tak wyszło z dyskusji. Otóż jak pan wie, system autonomiczny tak był budowany aby były w nim elementy które muszą być i działały tak jak muszą działać. I teraz powstał problem, że jeśli w kroelatorze jest jeden rodzaj sprzężeń np. dodatnie rozbierzne, to układ Mazura wpada w niekończonce się drgania się rozwala. My tymczasem stweirdziliśmy, że wiele relanych obiektów można traktować jako działających tak jak ten układ i niektóre się rozwalają a niektóre nie. Zupłenie tak jakby niektóre wpadały w dragania niekończące się a inne unikały tych drgań. Stąd Wniosek, że korelator musi tak działań, że jego przebieg sprzężeń ma taką właściwość iż potrafił zmienić przykładowo sprzężenie rozbierzne na zbieżne słowem ma zmienną zasadę działania bo musi taką mieć. Tę zmienną zasadę nie wprost właśnie pośrednio potwierdzają charakterystyki rozbudowy powstrzymywanej i nie powstrzymywanej. Tego pan u Mazura nie znajdzie, bo to już zaproponował docent Kossecki w miarę jak się wyłaniała dyskusja nad tym jak musi działać korelator. To też jest zasadnicza różnica pomiędzy Mazurem a tym co proponował Kossecki. Układ Mazura jest deterministyczny ściśle bowiem nie uwzględniał zasady działania systemu o rozbudowie powstrzymywanej stąd opisuje niejako tylko energetycznie zasadę działania systemu autonomicznego. Taki układ ma niegasnące drgania. Słowem z definicji się rozwala. Deterministyczny opisany stricte energetycznie układ ginie przed czasem swojej teoretycznej możliwości istnienia. Jeśli wprowadzamy bo stwierdzamy, że tak musi być do korelatora zasadę rozbudowy powstrzymywanej czyli tak naprawdę umiejętność zmiany rodzaju sprzężenia, zatem umiejątność nauki, to wpływ na tę naukę ma sama wewnętrzna reaktywność jak i otoczenie. Jest to wiele różnych czynników i układ taki przestaje być deterministyczny w rozumieniu takim iż nie może zmienić swych efektu pracy swych sprzężeń. I taka jest cybernetyka społeczna, probabilistyczna, a nie deterministyczna. Dla ludzi jako systemów autonomicznych wypływają stąd bardzo pozytywne wnioski, że choć mogą być zdeterminowani energetycznie to dzięki nauce mogą się zmienić i nie być sterowani jedynie energetycznie. Dlatego też, cybernetyka społeczna u doc. Kosseckiego wyróżnia szereg motywacji. Takim ogniwem pośrednim między przejściem Mazur/Kossecki mogą być propozycje motywacji (predystynacji) p. Węgrzyna. Mogą być dane, jako dane czułości wejść, ale działając odpowiednimi bodźcami można zwiększać lub zmniejszać czułość zatem zmieniać proces motywacji układu. Uczyć układ, choć p. Maciej nie analizuje przy tym tego zagadnienia z punktu widzenia cybernetyki społeczniej to jednak pewne wnioski płyną. Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno czemu to wprowadzam. Kiedyś użyłem w dyskusji sformułowania, że cybernetyka (metacybernetyka) to gematria informacyjna. Na kolejnych poziomach pojawiają się kolejne pokłady informacji często zaskakującej. Trzeba zobaczyć całość nie zaś jedno piętro aby dostrzec piękno i złożoność zjawiska.
Poziomy mamy namyśli tak naprawdę metainformacje.

[ Dodano: Sro Lut 24, 2016 11:31 pm ]
Długo ale jeszcze jedna uwaga aby rozwiać wątpliwości:
Przy czym uwaga, że wniosek o takim a nie innym działaniu korelatora w układzie Mazura nie wynikał z obserwacji rzeczywistości. Rzeczywistość niejako potwierdzała, teoretyczne rozważania, że jeśli jako podstawowe zasady działania układu autonomicznego przyjąć rozbudowę powstrzymywaną i nie powstrzymywaną, a wpływ ma na to rozróżnienie korelator ze swoją dużą liczbą i kombinacją sprzężeń zwrotnych to układ samodzielny mazura będzie działał dwojako: niektóry z układów będą wpadały w drgania niegasnące powodujące ich zniszczenie np: w praktyce obżartuch jedzący w nieskończoność a inne nie będą wpadały w te drgania bowiem kolejne sprzężenia powodują przykładowo powstrzymanie się od obżarstwa ze względu na swe zdrowie. Oczywiście pojęcia "zdrowie" nie ma w układzie Mazura, ale można to odczytać z charakterystyk układów rozbudowanych i nie rozbudowanych. Tutaj doc Kossecki był niezły bo najwcześniej zauważył, że nie da się zrozumieć działania układu Mazura inaczej niż odniesienie jego działania w czasie. Nawet nie jestem pewien czy to nie jego żona pierwsza to zasugerowała, a w każdym razie docent się tego trzymał, niejako zostawiając Mazura za sobą, choć nie musiał, bo sam Mazur dał wyjaśnienie tych drgań swoją teorią systemów o rozbudowie powstrzymywanej i niepowstrzymywanej. To jest punkt dojścia, sterowniczy naszej współczesnej cybernetyki czy raczej metacybernetyki nawet.

Mam nadzieję, że dobrze opisałem, że wbrew pozorom ma to ścisły związek z religią jako jedną z metod, norm etycznych, sterowania społecznego, oraz wskazałem jasno i klarownie jaki cel jest tego sterowania z punktu widzenia cybernetyki i dlaczego niektóre religie realizują niewłaściwe cele z punktu widzenia cybernetyki, skracając czas życia nadsystemów autonomicznych.
Powyższe wywody są dla laika kompletnie nie do pojęcia i wiem co mówią, bo jak ktoś nie ma motywacji poznawczych to zaraz zacznie naginać je pod kątem swojej ideologii. Wywody też nie zastąpią religii bo nie są w stanie. Nauka jest ograniczona i do pewnego jedynie stopnia swoimi narzędziami jest coś wstanie opisać np: nie jestem w stanie przy pomocy metod naukowych opisać konieczności zmartwychwstania, a jedynie można opisać przy określonym definiowaniu, że nie można wykluczyć zmartwychwstania rozumianego jako przywrócenie informacji i to zapewne przy uczynieniu dodatkowych założeń, bo my nie potrafimy :-). Tym nie mniej przynajmniej według mego rozeznania metacybernetyka, daje solidne narzędzia rozeznania czym jest prawda i fałsz, gdzie jest, do czego prowadzi określona zasada sterowania, także ta zapisana w religii, filozofii nie tylko w nauce.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group