Forum cybernetyczne Strona Główna Forum cybernetyczne
http://autonom.edu.pl

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Uzasadnienie do protestów i dezaprobat
Autor Wiadomość
W.D.

Dynamizm charakteru: statyzm (odcień egzodynamiczny)
Wysłany: Czw Mar 14, 2024 12:26 pm   Uzasadnienie do protestów i dezaprobat

W wywiadzie ze byłym starostą powiatu rzeszowskiego, który znajduje się pod adresem: https://powiat.rzeszowski.pl/blog/2023/08/28/powiat-rzeszowski-sila-inwestycji-2/), czytamy: "Za łączną kwotę ok. 6,5 mln złotych przebudowano drogi dojazdowe do gruntów rolnych i leśnych". W tytule wywiadu pojawia się hasło: "Siła inwestycji", ale czy na pewno w każdym przypadku można mówić o sile inwestycji?, a może są sytuacje, w których należałoby mówić o sile ignorancji? Jak wiadomo, takie działania przyczyniają się do tego, że działki, które leżą przy takich przebudowanych drogach, co często oznacza wylanie asfaltu lub przynajmniej utwardzenie polnych dróg, od razu zyskują na wartości (automatycznie wzrasta nie tylko ich cena, ale i popyt na nie), co może mieć znaczący wpływ na decyzję o ich sprzedaży przez właścicieli gruntów, a jednocześnie zachęcać szukających działki pod dom do ich kupna. Zatem, wbrew pozorom, takie działania nie zawsze muszą przynosić zysk społeczeństwu jako całości, ale wprost przeciwnie - pociągać za sobą negatywne konsekwencje.
Bryła budynku, jak i przede wszystkim jego lokalizacja, powinny być najlepszymi z możliwych wyborów w aktualnych warunkach. O ile o pierwszym z tych czynników decyduje z reguły wyłącznie budujący, to o drugim z nich powinna decydować zasada mówiąca, że nowa zabudowa (bo tylko takie mam na myśli; czasu nie da się niestety cofnąć, ale błędy należałoby przynajmniej wypomnieć tym, którzy je w przeszłości popełnili) może powstać wyłącznie w określonym miejscu, w wyznaczonym (nieprzekraczalnym) pasie zabudowy, przez którego środek przebiega droga główna, przy czym należałoby zachęcać ludzi do tego, aby 1/ budowali w jak najmniejszej odległości od drogi głównej, uświadamiając im, że im ta odległość będzie większa, to tym większe koszty będą ponosić zarówno oni, jak i cała reszta (świata), 2/ aby dążyli (w zdecydowanie większym niż obecnie stopniu) do zmniejszenia tychże kosztów (ekologiczny tryb życia; wdrażanie go u siebie i wpływanie na innych, aby w coraz większym stopniu ułatwiali jego prowadzenie i sami też się na niego przestawiali) - już istniejących (i wciąż rosnących). Żeby było jasne, jakie koszty mam na myśli, zacytuję fragment książki, który wprawdzie dotyczy miast i suburbanizacji, ale jest to zjawisko ogólne, które można odnieść także do wsi. Swoboda inwestycyjna (brak racjonalnego planowania przestrzennego) często "oznacza wznoszenie kolejnych budynków, wylewanie kolejnych kilometrów asfaltowych dróg i konieczność doprowadzania do kolejnej nieruchomości prądu, wodociągów, kanalizacji i innej infrastruktury technicznej, (...) tworzą się coraz większe korki i wydłuża się czas spędzany w autach oraz wzrasta liczba pokonywanych kilometrów [zwłaszcza że brak transport publiczny pozostawia niejednokrotnie wiele do życzenia - przyp. W.D.] . Nasilają się więc i zanieczyszczenie powietrza, i emisje gazów cieplarnianych, napędzające zmianę klimatu. (...) rosną koszty chaosu przestrzennego, które Polski Instytut Ekonomiczny (...) oszacował na 84,3 miliarda złotych rocznie. (...) dochodzi do stałej degradacji środowiska". Chaos przestrzenny w Polsce, na co wskazuje raport OWGiR, powoduje "zmniejszenie gęstości zaludnienia (...) w ośrodkach miejskich (...). Polska będzie też wśród państw, w których obszary zabudowane powiększą się najbardziej - do 2030 r. mają zająć ponad 120 tysięcy hektarów. Wyprzedzają nas tylko Niemcy (...) i Włochy (...). W efekcie w Polsce jak w mało którym kraju liczba mieszkańców miast będzie się kurczyć. Po ogromnym wzroście populacji miejskiej w poprzednim wieku w tym trendy są już odwrotne. (...) przybywa mieszkańców jedynie w kilku największych miastach, ale ogółem - ubywa. (...) im gorsze warunki życia w śródmieściu, tym więcej osób chce żyć poza nim". W Rzeszowie nie wydaje się być lepiej niż gdzie indziej, a już na pewno nie w sezonie grzewczym, kiedy idąc wzdłuż którejś z głównych dróg, człowiek się dosłownie dusi, a właśnie spośród najczęściej wymienianych przyczyn wyprowadzki z miasta, przynajmniej w przypadku Poznania, "migranci wybierali chęć polepszenia warunków środowiskowych. Kolejną grupą przyczyn wymienionych przez co drugiego migranta była możliwość polepszenia warunków mieszkaniowych i spełnienie marzeń o domu z ogrodem", jak informuje poznański magistrat. "Chęć posiadania domu gdzieś z dala od głośnej wybetonowanej przestrzeni jest zrozumiała. Problem polega na tym, że gdy marzenie realizuje coraz więcej osób, piękne zielone otoczenie, z myślą o którym podejmowano decyzję o przeprowadzce, często przestaje być i tak piękne, i tak zielone. Rosną za to korki, gęstość zabudowy i frustracja". W jednej z podkrakowskich gmin "populacja zwiększyła się od połowy lat 90. z 20 do 27 tysięcy". Jedna z jej mieszkanek uważa, że: "Ludzie wybierają wieś, ale nie do końca wiedzą na co się piszą. Gdy w krótkim czasie w jednej miejscowości powstaje kilkadziesiąt domów, trudno wyjechać do pracy. Robi się ciasno, gęsto i już nie tak spokojnie. W efekcie wcale nie żyje się lepiej, a już na pewno nie tak dobrze, jak się marzyło". Kraków to jedno z największych miast, ale podobne zjawiska, choć z mniejszą intensywnością, zachodzą na terenie całej Polski. Nie można jednak tego po prostu przyjąć tego tylko do wiadomości i na tym koniec; trzeba uczyć się na (cudzych, i swoich też) błędach. Jako mieszkaniec wsi, nie odmawiam innym ludziom prawa do tego, aby się tu osiedlali, ale wyrażam zdecydowany sprzeciw wobec braku rozsądnego planowania przestrzennego i bezrefleksyjnego wydawania decyzji o warunkach zabudowy, a następnie pozwoleń na budowę.
Należy dążyć do tego, aby zaludniać przede wszystkim okolice głównej drogi. Wprawdzie istnieją tu rozwidlenia głównej drogi, więc część istniejących zabudowań znalazłaby się poza wspomnianym pasem, ale to nie zmienia faktu, że nowo powstające domy powinny podlegać wyżej wspomnianej zasadzie, i taką zasadę należałoby wpisać do miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, jeśli takowe w ogóle w gminie Dynów istnieją. Warto nadmienić, że NIK wskazuje, że choć "niemal wszystkie gminy w Polsce posiadają uchwalone Studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego", to "Brak planów miejscowych przekłada się natomiast na realizowanie inwestycji w oparciu o decyzje o warunkach zabudowy (tzw. WZ), które to nie muszą być zgodne ze studium uwarunkowań. (...) W efekcie dochodzi do rozproszenia zabudowy, uszczuplenia terenów zielonych, a nawet do degradacji krajobrazu". Potwierdzam! Niestety.
Wpływ na decyzję o wydaniu pozwolenia na budowę powinni mieć także inni, w tym przede wszystkim mieszkańcy, w otoczeniu których planowana jest budowa. Właściciel działki nie jest właścicielem krajobrazu!; krajobraz jest wszystkich! Oczywiście pozostałe koszty, o których była mowa wyżej, też poniosą wszyscy.
Zatem decyzja taka powinna być konsultowana nie tylko z ekspertami w dziedzinie planowania przestrzennego, ale także uwzględniać to, co mają do powiedzenia mieszkańcy - osoby (głównie z najbliższego sąsiedztwa) powinny więc mieć prawo do wyrażenia swojego zdania, a w związku z tym trzeba je odpowiednio wcześnie informować (lub dać możliwość sprawdzania na bieżąco informacji o planowanych inwestycjach), aby mieli możliwość w porę zareagować, i może nieraz zapobiec podjęciu błędnej decyzji, czyli po prostu wymusić na planującym budowę i tych, którzy wydają zgodę na nią, aby wzięli pod uwagę jak najwięcej możliwych wariantów decyzji, w tym np. niedopuszczenie do zmiany statusu gruntu (z gruntu rolnego na budowlany), zamianę działek lub wykrojenie jakiegoś fragmentu z innej, zmianę lokalizacji budynku na działce, i np. określenie jej możliwie najbliżej drogi głównej, tym bardziej że działki budowlane często są stosunkowo wąskie, a długie; w grę wchodzi też np. udzielenie rekompensaty (z gminy) osobom, które nabyły działki budowlane itp. Oczywiście rozumie się samo przez się, że za błędy w decyzjach podejmowane cudzym kosztem należałoby płacić, także z własnej kieszeni, z czym powinni liczyć się ci, którzy decyzje podejmują. A czy płacą? I czy kiedykolwiek zapłacą? W końcu w aktualnym stanie rzeczy, to właśnie od osób decyzyjnych zależy, kto, co i gdzie mógł/może wybudować, a więc to one ponoszą pełną odpowiedzialność za błędy w decyzjach. Wracając do sedna - wśród osób zainteresowanych optymalną lokalizacją nowych zabudowań, zaproszonych do wzięcia udziału w konsultacjach, z pewnością mógłby się nieraz znaleźć ktoś, kto byłby skłonny pójść komuś innemu na rękę, i np. wyrazić zgodę na zamianę działek. Jednym słowem - konsultacje przed wydaniem pozwolenia na budowę są potrzebne. Dodatkowo, takie konsultacje mogłyby też w jakimś stopniu uchronić samego planującego budowę przed błędami, np. przed wyborem niewłaściwego projektu domu i wybudowaniem parterowego domu na terenie, który znajduje się o dobrych parę metrów nad poziomem głównej drogi, zamiast piętrowego, nie mówiąc już o samej bryle domu, która często jest po prostu brzydka; nie mogę się nadziwić, że ludzie miejscowi, którzy pracują latami za granicą, gdzie nie tylko zarabiają duże pieniądze, ale widzą masę budynków o rozmaitych kształtach (trzeba nadmienić, że i w największym najbliższym mieście i jego okolicy można trafić na kilka niesztampowych konstrukcji), budują totalne kloce...
Obecnie mówi się coraz częściej o zaśmiecaniu krajobrazu w kontekście wznoszenia różnego rodzaju budowli. A czy budowanie się w szczerym polu/pod lasem, gdzieś za dala od głównej drogi, nie jest właśnie przejawem takiego zaśmiecania krajobrazu i czy nie niweczy walorów krajobrazowych? I czy nie przyczynia się do tego także, a może przede wszystkim to, o czym pisałem wyżej (te "przebudowane drogi")? To może wzbudzi kontrowersje, ale zamiast ciągnąć asfalt do najbardziej odległych miejsc we wsi, a akurat tam, a nie gdzie indziej ktoś chciał/musiał się wybudować, może trzeba było skłaniać mieszkających w najdalszych zakątkach (i pomóc im w tym, także finansowo) do tego, aby przeprowadzili się w okolice głównej drogi, zamiast pobudzać (choćby nieświadomie) innych do pójścia w ich ślady. Krajobraz, jak wiemy, także podlega ochronie, i dlatego pozwolę sobie (w kolejnych mejlach) wyrazić swój sprzeciw wobec dopiero planowanych i dezaprobatę wobec już wybudowanych obiektów. Od razu dodam, że nie wiem i nie chcę wiedzieć, czy właścicielami planowanych czy nowo powstałych budynków tudzież działek pod budowę są ludzie miejscowi czy nie; nie interesuje mnie to; na sercu za to leży mi dobro wspólne, które niestety jest marnowane.
Na wprowadzanie przestrzeni mieszkalnej w miejsca cenne dla krajobrazu przyrodniczego nie powinno być nigdzie miejsca, ale niestety tak się (wciąż) dzieje. Zastanawiam się, czy ludzie, którzy wydają pozwolenia na budowę, mają w ogóle tego świadomość. Biorąc pod uwagę lokalizacje, w których w ostatnich kilku latach wybudowano niektóre nowe domy, śmiem wątpić, a tymczasem głównym walorem (przyrodniczym) mojej rodzinnej miejscowości jest położenie na terenie, który z grubsza można byłoby określić jako dolinę otoczoną dwoma tzw. drogami działowymi, położonymi znacznie wyżej niż droga główna, dzięki czemu można, przemieszczając się nimi, obserwować niejako całą wieś z góry. Dlatego - wiem, powtarzam się, ale trzeba to powtarzać do znudzenia - budować należy się jak najbliżej drogi głównej, a kiedy się jest spragnionym pięknych widoków, ruchu na świeżym powietrzu, czy po prostu chce się, choćby na chwilę, uciec od cywilizacji lub przeciwnie - spotkać z innymi na łonie natury, to wówczas można iść w tzw. pole. I właśnie to "pole" powinno zostać wolne od (nowych) zabudowań, bo stanowi ono największe dziedzictwo (nie tylko tej miejscowości). Tych budynków, które już są, nie da się usunąć, ale na nowe nie powinno być miejsca (w pasie chronionym, jaki należy ustanowić)! Nie bez znaczenia są też inne koszty (oprócz szkody, jaki poniesie krajobraz), ale właśnie ten wydaje się pociągać za sobą najgorsze następstwa, bo przecież (póki co) budynku nie da się "przesadzić" jak stosunkowo dużego drzewa przy pomocy istniejących już do tego celu maszyn.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group